niedziela, 10 stycznia 2010

Rzeźnia polska


I śmiech niekiedy może być nauką,
jeśli się z przywar nie z ludzi natrząsa.

Ignacy Krasicki

Masz wrogów, jesteś sławny. Tak właśnie Dżunior skomentował kolejny odcinek „Łowców Gniotorobów”. Krótko i treściwie. Wrogów? Sławny? Sławny to jest ... (tu wpisać właściwe nazwisko, wybór pozostawiam Czytelnikom), ale ja? Ale może — co jeszcze gorsze — stałem się (tfu) celebrytą? Mówią o mnie, nieważne — źle czy dobrze — ale mówią...
Jakby nie patrzeć, fajnie poczytać o samym sobie, nieźle jest spojrzeć na siebie samego w krzywym zwierciadle. Szkoda tylko, że czasem piszący ocenia sytuację bez ładu i składu, trochę jakby wiedział, że dzwonią, ale nie do końca wiedział gdzie. Szczególnie, jeśli chodzi o takie hobby jak fotografia.
Co tu zresztą dywagować, przytoczę fragment to będzie łatwiej. Tak więc — Łowcy Gniotorobów. „Odcinek 17. Choinki pejzażystów i inne wydarzenia”: Przez uchylone drzwi do pokoju widać było tylko ekran monitora i obramowane poświatą ekranu szerokie plecy. Mijała ósma godzina od kiedy Walczer nie odrywał się od kompa. Na dodatek nic nie pisał i nie przeglądał swoich ulubionych portali. Nie wychodził też po kawę, ani herbatę, propozycję zrobienia mu kanapek zbył krótkim — Nie teraz! Sądząc z odgłosów, raczej nieustannie guglał. — Czego on tam szuka? — pytała Dżuniora zaniepokojona z lekka Walczerowa. — Nie mam zielonego pojęcia — wzruszył ramionami Dżunior. Zbliżała się już północ, kiedy usłyszeli radosny okrzyk. — Mam, mam, znalazłem wreszcie na ebaju — Walczer dawał upust bezmiernej radości. — Chodźcie, chodźcie prędko, sami zobaczycie — zapraszał serdecznie. Na ekranie widać było okazałe cukierki choinkowe w kolorowych foliach. — Trochę trwało, ale mam je wreszcie — Walczer cieszył się jak dziecko. — Mają nie tylko piękne odcienie, ale na dodatek folia ma dokładnie wymiar moich cookinów. Nie trzeba będzie nic przycinać! — Znaczy i w tym roku na choince będą gołe cukierki bez papierków? — Dżunior nie był w stanie ukryć rozczarowania. — Kolorowe będą bombki, łańcuchy, światełka. Cukierki nie muszą — wyjaśnił Walczer. — Tradycji musi stać się zadość. Zobacz lepiej odcienie tej folii, poczytaj parametry przezroczystości i załamania światła. Nie do pobicia! Jestem pewien, że rok 2010 będzie w mojej karierze pejzażysty przełomowy. Pl-Gnioto nigdy wcześniej nie widziało takich barw i motywów. — Walczer aż klasnął w dłonie na samą myśl o przyszłych arcydziełach.*

* * *

No tak, tego to się nie spodziewałem. Dokładniej rzecz ujmując, nie spodziewałem się, że ktoś aż tak dokładnie śledzi moje poczynania również na innym, niż ten wymieniony wyżej „zaprzyjaźniony”, sympatycznym portalu. Na takim portalu, z którego frustraci — próbujący zastąpić indolencję fotograficzną osobistymi wycieczkami i agresją wręcz — są relegowani bez możliwości powrotu. I to wcale nie za sprawą moderatora czy administratora. Sama społeczność portalu reaguje wystarczająco skutecznie, aby delikwenta zniechęcić. Nie w tym rzecz jednak. Clou, że tak powiem, tego portalu są dla mnie rzeczowe rozmowy o zdjęciach i forum tematyczne, z którego można dowiedzieć się praktycznie wszystkiego o wszystkim (i to nie tylko o fotografii tzw. analogowej). Fajne te fachowe rozmówki, tym bardziej, że nikt nikogo nie gnębi za niewiedzę, a wiedza z kolei podawana jest często w łatwostrawny, zabarwiony humorem, sposób. Warto poczytać. Warto, ale ze zrozumieniem, bo jeśli się czyta po łebkach to potem takie koszmarki wychodzą jak pomieszanie filtrów Cokin z foliami astronomicznymi do obserwacji słońca. Nie mogę wszakże narzekać, bo i tak „Walczer” został potraktowany łagodnie (chociaż przysłowie ludowe mówi, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca) w porównaniu z innymi. Za to jak czytam (o znajomych mniej lub bardziej, a nawet o nieznajomych) to czasem mi się przykro robi. Takie to... siermiężne jakieś, bez finezji, trochę jak wyrąbane tępą siekierą, nawet z grubsza nieociosane — jakby na siłę ktoś komuś chciał, za przeproszeniem, dokopać. No chyba, że o to chodzi? Bo jakże inaczej traktować to, że nawet życzliwe porady moich Kolegów są niemiłosiernie w tymże blogu wyśmiewane? Wyśmiewane to zresztą dość delikatne określenie. Tak samo przykro się robi, kiedy publicznie ośmieszana jest czyjaś uroda, a czasem nawet niesmacznie, kiedy czyta się przytyki dotyczące sfery zazwyczaj określanej jak prywatną, czy też bardzo osobistą. Normalnie „Rzeźnia polska” (polska, bo jak zauważył jeden z moich Kolegów, cytuję: faktycznie nigdzie indziej nie spotyka się takiego sposobu polemiki z użytkownikami jakiegoś portalu przez anonimowe tarcze i płytkie teksty o czyichś cyckach, jajnikach, ssaniu itp. Nic dodać, nic ująć...
Odnoszę wrażenie, że teksty te pisane są przez osobę/y mające dość mętne pojęcie o fotografii, a portal i jego społeczność traktują jako pożywkę dla swoich natręctw na dodatek niemających nic wspólnego z fotografią jako taką. Wszak takich nie brakuje; nie podoba im się ani TOP ani Zdjęcie Dnia, DNO wg nich jest niewarte zachodu, a Polecany Autor nigdy nie jest dość dobry. Taki standard zachowań pewnych osobowości, no ale... statystycznie rzecz biorąc, w stutysięcznej społeczności musi się znaleźć jakiś niedoceniony sfrustrowany, i to pewnie niejeden. Ale żeby aż tak?

* * *

Tak sobie czasem myślę, czy autor/rzy wspomnianego bloga nie mogliby się mniej przyłożyć (w myśl sentencji I. Krasickiego) do osób, a bardziej do przywar? Byłoby ciekawiej, zdrowiej i może... może autor/rzy by się wtedy zdecydowali ujawnić? Tym bardziej, że nieco się chyba zapętlił w ukrywaniu/przekręcaniu nicków osób do których czuje jakąś ansę. Niektóre z nich (nicków) nawet dla mnie, stałego bywalca plfoto.com, są do tego stopnia przeinaczone, że przestały być rozpoznawalne. Czyżby Autor próbował ukryć niechęć do własnego towarzystwa bojąc się ostracyzmu? Dziwne to. A swoją drogą, taka wojna podjazdowa to jak szczekanie ratlerka — śmieszy, ale nie na dłuższą metę. I tyle marudzenia, śnieg pada, trza się zbierać i od rana jakieś zdjęcia porobić...

___
* Cytowany tekst pochodzi [z:] http://lowcygniotorobow.blog.onet.pl, autor: „fotka” (anonimowy).

19 komentarzy:

  1. Mariusz, każdy cyrk kiedyś odjedzie..ten też :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja szybko dzwonię do Żony, żeby papierków po cukierkach nie wyrzucała.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nic intensywnością nie dorówna nienawiści starca. Uraza nie słabnie z wiekiem, przeciwnie, nasila się" Emil Cioran, Zeszyty 1957 - 1972.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Emil Cioran w swoich Zeszytach ..pisywał coś o komilitonach?

    OdpowiedzUsuń
  5. A pisał, pisał. I dodawał: "nie szukaj człeku spisku, gdyś go sam nie uknuł"! Bo ani diabli, ani cykliści... A Malczer choć zrzęda, adwokata nie potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. A to zrzędy potrzebują na ogół adwokatów? ..chyba raczej.. ziółek ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrzęda? Tak o mnie? Może jeszcze maruda? A czy to cykliści, czy fotoreporterzy to się dopiero okaże :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No pacz pan.. jakie to anonimy sie familiarne zrobiły.. i tu i tam.. wypowiadają się o nas jakby nas co najmniej znały, nie? ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. A widzisz Pan... Maruda i tetryk, ale jeszcze nie do cna zatwardziały, więc może ziółka pomogą ;D
    A znać znają Panie Myszowaty, ale ślepo popierać nie muszą i pisać mogą :D Howk!

    OdpowiedzUsuń
  10. Porównanie do ratlerka jak najbardziej stosowne. Seneka pisał kiedyś o wędrowcu obszczekiwanym przez przydrożnego kundla. Cóż ma tedy zrobić wędrowiec? Odszczeknąć? To byłoby głupie, tym bardziej, że natury psa nie zmieni. Losem kundla jest szczekać, zaś losem wędrowca iść dalej pomimo.

    Zapamiętałem to sobie na zawsze: nie przejmować się ujadaniem kundli.

    OdpowiedzUsuń
  11. jzl - podoba mi się to, co napisałeś :) Gata

    OdpowiedzUsuń
  12. To prawda, że przysłowia mają swój urok, są takie ponadczasowe. Ja szczególnie cenię sobie jedno: „Gość w dom, Bóg w dom”. Szkoda, że nie wszyscy je znają...

    OdpowiedzUsuń
  13. Gospodarzu szanowny, Boga przywoławszy nadaremno, racz zauważyć, że słownictwo typu: frustraci, indolencja, delikwent, koszmarki, wyrąbane tępą siekierą, nie ociosane, dokopać, mętne pojęcie, natręctwa czy szczekanie ratlerka, czyni twe teksty równymi krytykowanym i stawia autora w jednym rzędzie z paszkwilantami, tak, że i cytat z oświeconego arcybiskupa złego wrażenia zatrzeć nijak nie może, a "Gość w dom" tylko pustym frazesem pozostaje, bo ani szacunku, ani deklarowanej mądrości życiowej, za grosz w tym nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę, że przysłowie „Uderz w stół, a nożyce się odezwą” też znalazło zastosowanie. Tak więc... ukłuło? Tak miało być, nikt nie ma monopolu na żądlenie. Rodzinę proszę mi omijać z daleka. Z bardzo daleka. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno? Na tym kończę temat. EOT.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest taka nacja w świecie, co płacząc nad doznanymi krzywdami i cierpieniem własnym, żelazną pięścią rozdaje kułaki. Jak można oczekiwać szacunku w zamian dając nienawiść? "A czemuż widzisz źdźbło w oku brata twego, a belki, która jest w oku twoim, nie baczysz?" malgo

    OdpowiedzUsuń
  16. Mariuszu - mam nadzieję, że nie pozbędziesz tej "wady". Życzę Ci też obyś nadal miał w sobie radość życia. Czekam na kolejne ciekawe teksty. Pozdrawiam. Mamutek.

    OdpowiedzUsuń
  17. I tu TWA przywlokło się...

    OdpowiedzUsuń
  18. TWA? Czyli ci, którzy mają odwagę się podpisać? No fakt...

    OdpowiedzUsuń
  19. ..pozdrawljaju...lecę następne czytać..Choszczman...:))

    OdpowiedzUsuń