
Kobiety są gorące, bo...
• przeziębione i wiecznie zakatarzone, ale też
• mają napięcie przedmiesiączkowe, lub
• dokuczają im bóle menstruacyjne, albo
• wzdęcia, i
• zatwardzenie oraz równocześnie (dziwna sprawa, nieprawdaż?)
• biegunkę, a także
• żylaki na przemian z hemoroidami, bo
• są tak puszyste jak „smak natury” więc muszą się odchudzać, kiedy to
• robią dwudaniowy obiad dla czteroosobowej rodziny — z jednego opakowania barszczu i małego słoiczka gotowej papki, a potem kiedy już
• sprzątają brudną do granic niemożliwości kuchnię — tak brudną, że chyba nikt inny poza nimi nie byłby jej w stanie do tego stanu doprowadzić;
• tańczą podczas odkurzania, a kiedy już posprzątają, to wtedy
• opowiadają bajki o wezyrze, który w cudowny sposób doprowadzi usmarowane olejem i diabli wiedzą czym jeszcze białe koszulki ich mężczyzn (męża i syna) do stanu niebiańskiej czystości; koszulki usmarowane w czasie, kiedy one, wraz z córką,
• puszczają wucekaczki w brudnej muszli sedesowej (właściwie powinienem ominąć ten fragment, bo mi się niedobrze robi na widok tak zapuszczonej łazienki), a następnie
• pieką ciasto owocowe dla całej rodziny, z jednej małej paczki proszku, ciasto które wespół z córeczką
• zanoszą swoim mężczyznom spędzającym czas przed komputerem, bawiącym się kolejką elektryczną, albo bodaj oglądającym program edukacyjny w TV, program, którego one nie muszą oglądać, bo
• mają tak bogate życie wewnętrzne, że wystarcza im rozmowa sama z sobą, np.: „już w porządku mój żołądku”, a potem z fantazją graniczącą z bezdenną głupotą
• ubierają się w dwa różne buty, w których
• patrzą jak w obraz w faceta, który przedstawia im, ich nową — na wieki — przyjaciółkę, dosię, a i tak
• ich przyjacielem zostaje ludwik; któremu
• kupują środki na poprawę męskości, a sobie przy okazji
• ordynują sobie środki na porost włosów; to i potem nie dziw, że
• depilują się tu i ówdzie, a
• brunetki farbują się na blond, żeby podnieść swoją atrakcyjność, na odmianę zaś
• blondynki farbują się na brunetki — bo te są ponoć inteligentniejsze, a rude
• rude... są po prostu wredne, bo nie chcą się z nikim podzielić rozkoszą jaką daje im gorący kubek, i
• idą spać z jakimś geriawitem (dziwne imię nieco, ale wdowy muszą sobie jakoś radzić, bo kobiety w Polsce żyją dłużej od mężczyzn), a rano
• nie robią makijażu, bo
• pędzą na Manifę, żądając równouprawnienia.
• mają napięcie przedmiesiączkowe, lub
• dokuczają im bóle menstruacyjne, albo
• wzdęcia, i
• zatwardzenie oraz równocześnie (dziwna sprawa, nieprawdaż?)
• biegunkę, a także
• żylaki na przemian z hemoroidami, bo
• są tak puszyste jak „smak natury” więc muszą się odchudzać, kiedy to
• robią dwudaniowy obiad dla czteroosobowej rodziny — z jednego opakowania barszczu i małego słoiczka gotowej papki, a potem kiedy już
• sprzątają brudną do granic niemożliwości kuchnię — tak brudną, że chyba nikt inny poza nimi nie byłby jej w stanie do tego stanu doprowadzić;
• tańczą podczas odkurzania, a kiedy już posprzątają, to wtedy
• opowiadają bajki o wezyrze, który w cudowny sposób doprowadzi usmarowane olejem i diabli wiedzą czym jeszcze białe koszulki ich mężczyzn (męża i syna) do stanu niebiańskiej czystości; koszulki usmarowane w czasie, kiedy one, wraz z córką,
• puszczają wucekaczki w brudnej muszli sedesowej (właściwie powinienem ominąć ten fragment, bo mi się niedobrze robi na widok tak zapuszczonej łazienki), a następnie
• pieką ciasto owocowe dla całej rodziny, z jednej małej paczki proszku, ciasto które wespół z córeczką
• zanoszą swoim mężczyznom spędzającym czas przed komputerem, bawiącym się kolejką elektryczną, albo bodaj oglądającym program edukacyjny w TV, program, którego one nie muszą oglądać, bo
• mają tak bogate życie wewnętrzne, że wystarcza im rozmowa sama z sobą, np.: „już w porządku mój żołądku”, a potem z fantazją graniczącą z bezdenną głupotą
• ubierają się w dwa różne buty, w których
• patrzą jak w obraz w faceta, który przedstawia im, ich nową — na wieki — przyjaciółkę, dosię, a i tak
• ich przyjacielem zostaje ludwik; któremu
• kupują środki na poprawę męskości, a sobie przy okazji
• ordynują sobie środki na porost włosów; to i potem nie dziw, że
• depilują się tu i ówdzie, a
• brunetki farbują się na blond, żeby podnieść swoją atrakcyjność, na odmianę zaś
• blondynki farbują się na brunetki — bo te są ponoć inteligentniejsze, a rude
• rude... są po prostu wredne, bo nie chcą się z nikim podzielić rozkoszą jaką daje im gorący kubek, i
• idą spać z jakimś geriawitem (dziwne imię nieco, ale wdowy muszą sobie jakoś radzić, bo kobiety w Polsce żyją dłużej od mężczyzn), a rano
• nie robią makijażu, bo
• pędzą na Manifę, żądając równouprawnienia.
Uff, kiedy już dotarły do mnie te oczywiste i najprawdziwsze z prawdziwych, bo podane przez wiarygodny organ — telewizję publiczną — prawdy, zrozumiałem jak mało wiem o życiu. Postanowiłem więc, na wszelki wypadek, za pomocą innego medium zweryfikować tę wiedzę i — za pomocą powszechnie dostępnego narzędzia jakim jest wyszukiwarka internetowa — ustalić, czy wszystko to, czego się dowiedziałem jest prawdą (żeby nie było, że bezmyślnie powtarzam dowcip o tym, jak to kobiety chodzą na obcasach, malują się i perfumują).
* * *
No i ustaliłem. Znakomita część tych prawd o kobietach pochodzi wprost od nich samych. Ustalenie tego nie było trudne. Duże koncerny, jak również korporacje reklamowe — pierwsze odpowiedzialne za zamówienie, a drugie za realizację materiałów dostarczających „prawdę o kobietach” — realizują politykę zatrudnienia zgodnie z (niezrozumiałym może dla mnie) parytetem. W myśl tego parytetu, na kierowniczych stanowiskach tychże firm zatrudniane są kobiety. Wystarczy parę minut, aby ustalić, kto jest (personalnie) odpowiedzialny za obraz kobiety śpiewającej do miotły, albo przeglądającej się w muszli (bynajmniej nie ślimaka). I nie są to tym razem „parszywi męscy szowiniści”, do których i ja nieśmiało się zaliczam. Nie, tym razem winne są... cyklistki? Chyba, bo żadnemu normalnemu facetowi takie coś nie przyszłoby do głowy.
Tym razem pozostawię rzecz bez komentarza...
Post scriptum
Kiedy szkicowałem powyższy tekst, życie — z właściwym sobie, szyderczym chichotem — pisało swój. Efektem tego chichotu było kolejne, „genialne” w swej wymowie hasło reklamowe: „Piersi moich pracownic sam kontroluję”. Jakby to powiedzieć, cel może był i szczytny, ale wyszło jak wyszło. Może dlatego, że autorką hasła też jest kobieta? Chapeau bas...