środa, 1 września 2010

Smak ziarna

Każdy ma, to co życie mu da,
tani fart, albo dwa,
jakiś zamek ze szkła
każdy ma, każdy ma, każdy ma...

Krystyna Prońko — „Modlitwa o miłość prawdziwą”


Lubię oglądać zdjęcia. Te lepsze i te gorsze też. Cyfrowe i tzw. analogowe. Różne. Małym, średnim i dużym formatem, dziurką też. Ale za żadne skarby nie mogę zrozumieć tego szału zwanego „Holga”. Nie w tym rzecz, żebym nie wiedział co to łomografia; zadałem sobie nawet trochę trudu, żeby poznać jej dekalog, czyli: Zawsze miej aparat ze sobą, rób zdjęcia o każdej porze dnia i nocy, łomografia nie jest dodatkiem do Twojego życia lecz jest jego częścią, „pstrykaj z biodra”, fotografuj przedmioty najbliżej jak możesz, nie myśl, bądź szybki, nie musisz wiedzieć co akurat sfotografowałeś, nie musisz tego wiedzieć też później i... nie przejmuj się zasadami.

* * *

No i nie rozumiem. Ściślej mówiąc, nie rozumiem szału posiadania wschodnioazjatyckiego, plastikowego badziewa, kosztującego 100-krotność jego rzeczywistej ceny (sądzę, że jeśli koszt produkcji i marketingu przekroczył jednego dolara, to producent byłby nad wyraz rozrzutny), badziewa, które chyba (zgodnie z ideologią) nawet nie gwarantuje, że zadziała zaraz po zakupie czy też, że nie rozpadnie się po wyjęciu z kartonika. Nie rozumiem, dlaczego szaleństwo to wspiera dalekowschodnie rynki, zamiast wspierać rodzimy handel, bo przecież z tzw. drugiej ręki, czyli np. w serwisach aukcyjnych, albo wręcz w piwnicy czy na strychu u dziadka (a nawet w szafie u rodziców) można znaleźć piękne, sprawne, tylko nieco zakurzone sprzęty. Nie zawsze wprawdzie jest to przedwojenna Agfa czy też Rolleicord, ale można znaleźć rodzimego Druha albo Ami i Starta (ten ostatni to już tzw. „wyższa półka”), czy też Flexareta od południowych sąsiadów albo bodaj Lubitela zza wschodniej granicy. Czemu właśnie te aparaty? Bo na każdą kieszeń, a przyjemność nieporównywalnie większa. Wymienione tu, zarówno rodzime, jak i aparaty najbliższych sąsiadów przyjemnie wziąć do ręki. Mają w sobie cząstkę czyjegoś serca, powstawały z myślą o robieniu zdjęć, ktoś włożył w nie wiedzę politechniczną; nie są przypadkową wylewką z plastyku. One po prostu mają duszę. A Holga? Holga stała się synonimem BNM, zarezerwowanego do tej pory dla niektórych posiadaczy sprzętu cyfrowego (BNM = Bezmyślne Napierdalanie Migawką). Tak, wiem, Holgą też można robić fotografie, wystarczy poszukać, żeby daleko nie sięgać, w zdjęciach Leszka, Mariusza czy Irmi.
No ale cóż, trzeba jeszcze chcieć pomyśleć przez chwilę, a to nie jest (jak się okazuje) takie łatwe. Nawet posiadacze wypasionego cyfrowego sprzętu z wiadomego sklepu, noszący je dumnie na firmowych paskach z czerwonymi lub żółtymi paskami, skłaniają się w stronę BNM, ale potem — jak to ktoś opisał — czujnie konwertują do BW, walą winietę po byku w dowolnym programie, skadrowawszy uprzednio czujnie – a jakże – do kwadratu, potem nakładają teksturę ze śladami paluchów i brudu z dywanu, dokładają blur, cyfrowe ziarno i... mają namiastkę Holgi. Tyko kurczę po co? Ano, jak mi się zdaje, fotografia to niełatwa dziedzina, sprzęt za dziesiątki tysięcy złotych nie bardzo chce zastąpić myślenie, więc... pozostaje Holga albo jej namiastka. Bo rzemiosło zostało w lesie, ale za to jest „art”.

Eh, znowu mnie wyniosło na mieliznę, ale skoro tak, to jeszcze przypomnę, że do powstania fotografii na dobrą sprawę wystarczy kawałek filmu i pudełko z dziurką. Pinhole w wykonaniu Roberta potrafią zachwycić na dłużej niż przypadkowy pstryk z Holgi. Tak samo jak — wydawałoby się — przypadkowe efekty solarigrafii, które można obejrzeć na zaprzyjaźnionym portalu u Snowmana. Przypadkowe, nie oznacza nieprzemyślane. Tu przypadek jest jak najbardziej zaplanowaną częścią procesu.
No dobra, co to ja chciałem? Aaaa, no... jakoś tak górnolotnie chciałem zakończyć, że tutułowy „smak ziarna”, tego srebrnego, fotograficznego ziarna, poznają tylko ci, którzy choć godzinkę spędzili w ciemni i wiedzą już, że utrwalacz może być kwaśny nie tylko z nazwy. Ale ciemnia nie jest jakimś niezbędnym warunkiem w fotografii, aczkolwiek daje spore podstawy rzemiosła, a bez niego ani rusz. Warunkiem niezbędnym jest...

WYOBRAŹNIA

Bez niej ani rusz, nie zastąpi jej żadne cyfrowe cudo, ani plastykowy wytwór z odpadów. Wyobraźnia... czego i sobie, i wszystkim życzę. I nie tylko w fotografii.

21 komentarzy:

  1. skoro "WYOBRAŹNIA Bez niej ani rusz, nie zastąpi jej żadne cyfrowe cudo, ani plastykowy wytwór z odpadów. Wyobraźnia... czego i sobie, i wszystkim życzę. I nie tylko w fotografii." to po co starać się rozumieć to, ze ktoś woli Holgę, od Druha? Po prostu tak jest i...to także kwestia wyobraźni i zrozumienia, że jeden lubi tango, a drugi piłkę nożną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Malwino, może faktycznie za dużo skrótów myślowych zastosowałem. Bo w sumie problemy są dwa: dalekowschodni rynek — to raz, a BNM — to dwa. W sumie sama Holga, jako taka, została użyta jako łatwy do zrozumienia przykład, a i przytyk do moich znajomych :)...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się złożyło, że Holga jest wypromowana, modna, ale jest w tym coś więcej, jak sądzę. Ludzie potrzebują fotografii lo-fi: otworków, holgi, diany, ami czy druha. I poza sileniem się na pożal się Boże artyzm, poza chęcią akceptacji w gronie społeczności portalu fotograficznego, jest jeszcze to zaspokajanie nieświadomej potrzeby ucieczki i kontestacji zimnej, perfekcyjnej, cyfrowej techniki. Cyfra jest zbyt doskonała i zbyt perfekcyjna - jest nieludzka. A ludzie chcą czuć, że odciskają swoje ślady na tym, co robią. Holga im to daje.
    Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz, prawda jest taka, że większość osób które znam, które fotografują holgą mają w domu hasselblady, wyprowadzają rolleiflexy na spacer, nie wstydzą się swoich druhów i zenitów, dopieszczają miukacze, pokazują się z cyfrą, naświetlają pinhole. myślę że z 80% uczesnitków projektuholga posiada przynajmniej 2 z wyżej wymienionych aparatów. i nie zauważyłam, żeby któryś z nich się szczególnie branzlował jakimkolwiek sprzętem. po prostu robimy zdjęcia. a jeśli to są dobre zdjecia, to naprawdę nie ma znaczenia czym zostały zrobione.
    to napisałam ja, autorka albumu i strony poświęconych w 100% holdze, ale wcale się tą holgą nie jaram bardziej niż jakimkolwiek innym z moich aparatów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, no generalnie to się nawet zgadzam, sam też robię i cyfrą i dziurką, i... tak dalej. Rzecz w tym, że obserwuję pewien trend, czy jak to zwał, że ci którym cyfrą nie wychodzi — z różnych względów, a to nie chce się przysiąść teorii, poczytać o kompozycji, czy bodaj poczytać instrukcję – kupują Holgę jako lek na wszelkie zło. Mają film, robią kwadrat i jest ART pełną gębą. A że protestuję przeciwko Holdze? No bo siedzę na portalu, gdzie ludzie robią przedwojennymi sprzętami i... kapcie z nóg spadają :)...

    OdpowiedzUsuń
  6. @Robert - No ja bym to rozumiał, o czym piszesz - o tym odciskaniu własnego "piętna" na takich pracach - gdyby z tego powstawały odbitki, a nie tylko skany i wydruki. :] @Mania Szewska - oczywiście holga holdze nierówna, tak samo jak Rollki czy co innego - jednakowoż tak jak Malczer obserwuję nieuzasadniony zachwyt pod _każdą_ holgopodobną pracą (celowo nie pisząc - fotą), a słowem powtarzanym jak mantra jest słowo: klimat. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem, ja tak nie mam. mi się wiele zdjęć z holgi czy innego aparatu nie podoba. bo są zwyczajnie z dupy. i nie ważne czy mają klimat czy fajną modelkę.
    ale ja to dziwna jestem

    OdpowiedzUsuń
  8. nieuzasadnione zachwyty pod Holgą to jest kropelka w oceanie nieuzasadnionych zachwytów pod większością prac "wgrywanych" do sieci, nie rozumiem tego sztucznie rozdmuchiwanego problemu, chyba jedynie po to żeby sobie pogadać ...to takie Polskie .... jak krzyże

    pzdro, mariuszek

    OdpowiedzUsuń
  9. Magda - ale nikt Cię nie sekuje za Twoje pracę i album!! :) Jak napiszę, że większość prac niby-analogowych, które widzę na "popularnych" portalach foto są z dupy i g.. widziały to też weźmiesz do siebie? :))

    OdpowiedzUsuń
  10. No Nazwa - "bo to takie pooolskieee" ..Ty też z Wysp że, masz taką manię?? (jednego takiego już znam..) :) A co Grecy, Brytole, Francuzi i Wenezuelczycy to nie lubią pogadać??! :)))) Wiesz.. siedziałem parę lat za granicą i do głowy mi nie przyszło w ten sposób wymiarować rzeczywistość.. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Większość blogów jest z d... ;P idę na lunch, do chińskiej knajpy.. o! to teraz takie polskie jest.. ;) :P

    OdpowiedzUsuń
  12. nie, myszu, bo uważam właśnie to samo. o dupie i gównie i fotografii portalowej.
    ale o holdze i o nurcie holgowym piszę z punktu widzenia osoby, która w tym nurcie uczestniczy. i która ma zdrowe do tego podejście. i stwierdzam - z ponurą satysfakcją - że atakowanie holgi jest tak samo głupie jak atakowanie canona, bo ma sie nikona.
    mnie osobiście nie obchodzi czym zostało zrobione kiepskie zdjęcie. i bardzo rzadko też interesuje mnie czym zostało zrobione dobre zdjęcie. interesuje mnie dlaczego zostało ono zrobione.
    i jak konkordat mi lata cała reszta

    OdpowiedzUsuń
  13. Mysza, może powinieneś wyjechać znowu to nabierzesz świeżego spojrzenia :D Chodzi bardziej o rozdmuchiwanie błahych problemów do rangi bitwy o złote majty w czym Polacy są niezwykle skuteczni, nie ma to nic wspólnego ze spontaniczną rozmową i czerpaniu z niej przyjemności. Zresztą co ja Ci będę tłumaczyć, sam dobrze wiesz o co chodzi, tylko sie jak zwykle droczysz :D :**

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja wezmę Flexareta jutro w kieszeń i się nawalę, to też takie polskie jest ;)...

    OdpowiedzUsuń
  15. a faktem jest że polacy częściej niż inni znajdują dziurę w całym. i w tą dziurę potem wpychają, różne rzeczy. szpilki na przykład. albo krzyże.

    OdpowiedzUsuń
  16. @mania szewska pisze...
    Widzisz, a mnie (uwierz, że nie jestem onanistą sprzętowym) jednak interesuje czym zostało zrobione zdjęcie. Z czysto praktycznych względów. Bo jeśli chodzi o pytanie „dlaczego”, to z góry zakładam (pomijam zdjęcia komercyjne, na zamówienie), że z powodu imperatywu.

    OdpowiedzUsuń
  17. no i właśnie mnie interesują subtelności takie jak: czy to był imperatyw kategoryczny? a może jednak tylko odruch bezwarunkowy?

    OdpowiedzUsuń
  18. Ba, to jest dobre pytanie. Ale tylko pozornie, bo ten imperatyw u niektórych stał się odruchem ;)...

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobra, wróciłem.. pyszzne było :D Magda, ja myślę że Mariusz (Malczer) nawiązał do Holgi własnie w konteście internetowo-portalowego-g..wna i peanów na jej cześć. Tragizm Mariusza (a jakże!) polega właśnie na tym - że w Jego tekście połapie się (jeśli już zajrzy) taki ktoś jak Ty, Pająk Krzyżak Podgórny..ja i parę jeszcze innych osób - które uważają z grubsza podobnie! :) Czyli to.. o kim ten blog nie jest, natomiast ci o których to jest.. tutaj nie zajrzą..bo nie mają pojęcia, że po za produkcją własnego chłamu jeszcze istnieje jakiś inny świat fotografii.. :) @Mariusz - a co do mojego świeżego spojrzenia - to właśnie niedługo wyjeżdżam, aczkolwiek w innym celu ;) Niemniej, nie sądzę abyśmy mieli jakiś szczególny talent - od dawna stoję na stanowisku - że Polacy jakichś szczególnych cech nie posiadają w całej tej gromadzie choćby europejskiej.. sam wiesz że aby wywołać jakąś większą histerię wystarczy odpowiedni przekaz MEDIALNY - polecam Ci "Czarną Propagandę" Newcourta-Nowodworskiego :) Do tego dchodzi odpowiednia inżynieria społeczna. Przypomnij sobie histerię ze szczepionkami przeciwko świńskiej grypie..kto się dał nabrać? My? :) Wpadnij w ramach zwężania horyzontów do Heimatu na piwo - to sobie pogadamy :))

    OdpowiedzUsuń
  20. ..:)...choszczman..

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam, ubawiony wielce! Niby wszyscy mają takie samo zdanie, a jednak... :o)
    Przyłączam się do Autora blogu, gdy idzie o krytykę nadęcia, zadęcia i napięcia, które towarzyszy fotografowaniu "holgopodobnymi". Przyłączam się do niego również w kwestii masowej społecznej niechęci do czytania, zdobywnia wiedzy, uczenia się jako takiego. Podpisuję się także pod jego opinią, że istotne jest, czym zdjęcia się robi, z uzupełnieniem, że chciałbym również wiedzieć - dlaczego.
    Co ciekawsze zgadzam się z wszystkimi, którzy poszukują czegoś nowego, nie zapominając o porządnym podstawach, zasadach, regułach i innych staromodnych (i niekochanych dziś) konwencjach. Zgadzam się też z manią szewską, że okurwieńców nie brak. ;o)
    Śmieszą mnie zaś niezwykle ortodoksi, którzy twierdzą, że "cyfra nie ma duszy", jak i ci, którzy utrzymują, że analogi to przeżytek. Tak się składa, że nie byłoby tych pierwszych bez tych drugich. A piony i poziomy, perspektywa oraz kompozycja ciągle trwają...
    Dodam, że duszę to miały żelazka, ale wcale lepiej nie prasują niż współczesne parowce na ceramicznych stopach.
    A mnie równie wielką frajdę sprawia fotografowanie cyfrową lustrzanką i Agfą Isolette.
    Pozdrawiam
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń