piątek, 25 lutego 2011

Oni tu są

Oni czuwają żebyśmy się aby nie wychylili ponad przeciętność. Żebyśmy się kręcili w kółko, jak przysłowiowe ... w przeręblu. Domeczek, trawniczek, pieseczek. Żona, mąż, dziecko, autko. Takie samo autko, jakaś skodka, opelek, fiacik. Dla bardziej ambitnych pasacik. To oni decydują, że pasacik dla tych bardziej ambitnych. Ale tylko trochę bardziej. Ewentualnie coś kombi dla ekstrawaganckich. Ale ta ekstrawagancja musi być uznana, inaczej właściciela dotknie ostracyzm. Absolutnie nie może to być daczia ani tata, czy coś w tym rodzaju. Jeżdżąc czymś takim, jesteś gorszy i zepchnięty na margines. Oni nie lubią gorszych. Uważają wprawdzie, że wszyscy są gorsi od nich — wybranych, ale gorsi mają być równi, koniec kropka. Tak samo nie lubią, jak się ktoś wychyli z jakimś sabikiem albo volvikiem. Niedobrze. Oni szybko dadzą zarobić pozostałym, żeby podrównali w górę i kupili dodża, szewrolecika albo fordzika. Ma być równo. Nawet jak już jest lepiej, to ma być lepiej, tak jak oni sobie wymyślili. Odszczepieńcy będą spychani na margines i eliminowani. Tak samo jest z wczasami. Trzeba jeździć tam, gdzie się jeździ. Na południe, można w Tatry, ale lepiej w Alpy. Bo wszyscy jeżdżą w Alpy. Kto to słyszał, żeby pojechać na Łotwę, Litwę czy do Estonii? Wyjazd w tamte rejony stawia wszystkich w niezręcznej sytuacji. Lepiej — dla dobra ogółu — tego unikać. Nawet kosztem nieudzielenia urlopu takiemu „dziwakowi”.

Powiecie, że piszę bzdury
Poważnie? Naprawdę tak myślicie? No dobrze... to niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego po wpisaniu w popularną wyszukiwarkę (potocznie nazywaną wujkiem góglem) wymyślonego przeze mnie na poczekaniu Jacka Maczewskiego (wiem, wiem, na pewno ktoś taki istnieje, ale ja go akurat nie znam), znajduję wszystko, tylko nie to, czego szukałem? Tak, tak, wiem... inteligentne samouczące się algorytmy uznały, że się pomyliłem, że chciałem wyszukać Jacka Malczewskiego. Tylko z jakiego powodu te algorytmy uznały mnie za idiotę, który nie odróżnia Maczewskiego od Malczewskiego? No tak, to jest kwestia tego wyrównania, ale tym razem w dół; wszyscy mamy być równo głupi. A poza tym, a nuż ten Maczewski to jakiś gej (a może goj?) odmieniec? Przecież, gdyby ten algorytm „chciał być” pomocny to wystarczyłaby podpowiedź w pierwszej linijce: Czy chodziło Ci o: jacek malczewski? Ale po co? Dostaję więc całą stronę wyników z Malczewskim, zanim przebrnę przez nią, pewnie zapomnę czego szukałem. A może o to chodzi? Żeby dociekliwy delikwent poczytał o Malczewskim. Zdrowo, niekonfliktowo, on już nie żyje... bezpieczna lektura. Z ciekawości zajrzałem do innej wyszukiwarki, tam wyniki wyglądały trochę lepiej: We have included jacek majewski results - Show only jacek maczewski. Niewiele lepiej, ale jednak. Czyżby oni bali się przyznać do własnej indolencji i maskują ją na wszelkie możliwe sposoby? To chyba jednak zbyt daleko posunięte stwierdzenie. Prawdą jest jednak, że starają się ograniczyć nasz świat.

Co to ma wspólnego z fotografią?
Zaglądam ostatnio na pewien portal społecznościowy (jak wielu, nie jestem w tym jakoś odosobniony, ale też nie wstydzę się też do tego przyznać). Szukam tam nie tyle nowych znajomości, bo tych mi nie brakuje — bardziej brakuje mi na nie czasu, ale zdjęć — zdjęć, których autorzy, czasem ze względu na tzw. mniejszą medialność, nie zamieszczają na portalach fotograficznych. Zdjęć z autorskim zadziorem, z różnych stron świata, różnych ludzi i wielu rzeczy, których nie zobaczę na własne oczy. Tylko że to nie jest takie proste. Okazało się, że aby obejrzeć zdjęcia z Turcji, Abchazji, Mongolii, Palestyny czy Chile, trzeba być „znajomym” autora tychże. Szuka się więc kolegi, który słyszał, że „znajomy poleconego zna szwagra wujka znajomego”. Czyli wracamy do punktu wyjścia — trza mieć „dojście”. Jak za komuny: kółeczko wzajemnej adoracji, znajomi znajomych, sami swoi, wszyscy wszystko wiedzą — jednym słowem... wszystko pod kontrolą. Algorytm podsunie* paru kolejnych „znajomych” o których wiadomo, że robią praworządne i prawomyślne zdjęcia. Takie wzorcowe. Mocne punkty, trójpodział, właściwy balans bieli, odszumione itp. Jeśli aparat szumi, to udzielą Ci kredytu na lepszy, taki co nie szumi. Żadnych szaleństw. Szaleństwa są niewskazane, bo nie wiadomo do czego mogą doprowadzić. Ekscentrykom wprawdzie pozwoli się robić zdjęcia kwadratowe i ziarniste, nawet na filmie, ale ekscentryzm musi być przez „onych” zaakceptowany. Bo inaczej kiepsko. Nikt nie doceni, nie zauważy, a nawet wręcz przeciwnie. Jeśli natomiast jest w normie (ten ekscentryzm), to może się zadba o wyróżnienie, przyzna nagrodę w konkursie, napisze ze trzy słowa tu i ówdzie w kontrolowanych przez nich/onych mediach. I odwieczny porządek zostanie zachowany. Odwieczny? Odwieczny był całkiem inny. Zupełnie inny, bo teraz to się czuję trochę jak bohater filmu They Live (polecam, bo hasła przewijające się w filmie pozwolą lepiej zrozumieć o czym piszę). Tak więc sam wpadłem w tę pułapkę, dopóki robiłem „słit focie” nieodbiegające od odgórnych wytycznych, wszystko było w porządku, kiedy przeszedłem na kwadrat jakoś to przełknięto, z przymrużeniem oka jeszcze, ale kiedy „zaszalałem”, zrobiłem „brudne” zdjęcie, zacząłem odnosić wrażenie, że zza ekranu patrzą na mnie ciemne, wąsko osadzone oczy, mówiące: „nie wydurniaj się, artystą i tak nie będziesz”. No właśnie...

Artyści
Artystą zostaje tylko ten, kogo oni uznają za artystę. W zasadzie przeciętny śmiertelnik nie ma szans, bo oni uważają, że do nich należy artyzm. Ewentualnie ktoś inny może próbować, ale pod warunkiem, że da się na nim zarobić. W przeciwnym wypadku nic z tego. Trochę mi to przypomina widzianą w TV sytuację, w której znawca tematu mówił, iż może „uznać za dzieło sztuki obraz namalowany przez konia, pod warunkiem, że koń się pod nim podpisze” (swoją ścieżką, ciekawe co by było gdyby mu — znawcy, nie koniowi — przedstawić nieznany obraz Picassa, też by go nie uznał za dzieło sztuki zanim nie zobaczyłby podpisu?). No i mamy pełną jasność. Nieważne co, liczy się nazwisko. A listę nazwisk ustalają oni. Koniec, kropka.
* * *
Jeśli już komuś udało się dobrnąć do końca to niech mnie przekona, że jest inaczej, bardzo proszę. Tylko proszę pamiętać, że wbrew pozorom rzecz tak naprawdę nie idzie o kosmitów. Bo na razie, to odnoszę wrażenie, że jest jak w starym przysłowiu, jak nie patrzeć — plecy z tyłu...
___
* Ktoś powie, że popadam w paranoję? To proszę się przyjrzeć, jak jeden z portali społecznościowych zarządza znajomościami użytkowników: http://paweltkaczyk.midea.pl/marketing-branding/social-media-marketing-branding/facebook-niektorzy-znajomi/.

7 komentarzy:

  1. a o to idzie.. bo zacząłeś tak niewinnie, że za wariata Cię wziąłem ;) mam alergię na spiskowe teorie dziejów, ale tylko przez ich oprawę. sedno, std i Twoich wynurzeń, dla mnie jest po prostu mało przyswajalną na poziomie świadomym mieszanką mechanizmów społecznych w zakresie antropologii i psychologii ewolucyjnej. to są takie jakby układy stabilizujące grupy społeczne tak żeby w perspektywie zachowania gatunku wszystko działało gładko. a to, że ktoś może zarabia na znajomości i naginaniu tych mechanizmów dla własnego profitu mnie jakoś nie rusza. ludzie robią to do czego mają talent. jak się nie ma talentu do kładzenia kafelek, czy prawniczego bełkotu, to się szuka innych dróg wykorzystania własnych zdolności, wiedzy i środowiska, którym przez przypadek jesteśmy my, reszta ludzi. żeby mieć co do garnka włożyć. mam wrażenie, ze wychodzisz z założenia, że takie coś jak sprawiedliwość istnieje poza słownikiem..

    OdpowiedzUsuń
  2. a w odpowiedzi na link pod Twoim wpisem - http://www.youtube.com/watch?v=Czw-dtTP6oU - z jednej strony wyjaśnia politykę firmy w tym kontekście, a z drugiej pokazuje konkrety związane z tym o czym pisałem powyżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Volvik i saabik też może być trędi wśród nieplebsu, taka swego rodzaju nisza :)
    A w ogóle to marudzisz...

    P.S. A'pornos portali społecznościowych - focia zrobi furorę na NK, a nawet być może zapoczątkuje nowy trynd, usuwając na dalszy plan deski do prasowania i drzwi łazienkowe :) Jędrność da się poprawić, mam fajny balsam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko się zgadza się, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ulegać modom, trendom, psychozom, .. robić swoje; polecam..i ... "lubię to" ;D pzdr. Hobbes.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Na początek: mam 16-letniego Jeepa. Po to, żeby wjeżdżać (i wyjeżdżać) tam (i stamtąd), gdzie chcę i gdzie nie dojeżdżają "oni". Nie musiałem kupować tego auta. Chciałem. Bo tak zdecydowałem. Mam, jeżdżę i nie marudzę, że inni mają pojazdy bardziej błyszczące. Tak samo nie marudzę, że mają wielohektarowe wille, dacze, tłuste żony i tępawe dzieci. Oni nie mają wstępu do mojego świata dokładnie tak samo, jak artyści z własnego namaszczenia. Tak - nadal (albo jeszcze bardziej) rządzą światem układy, znajomości i dojścia. Ale moim światem - nie. Tak zdecydowałem i szczerze mówiąc, świat "onych" kompletnie mnie nie obchodzi. Nie będę go zwalczał, ani naprawiał. Nie jestem Don Kichotem, ani - tym bardziej - mesjaszem. U mnie jest mi dobrze i fajnie. Cieszę się, że moim przyjaciołom również. I bardzo, naprawdę bardzo to lubię... ;o)
    Pozdrawiam
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  7. tak poznym wieczorem se sluchalem muzyki i przegladalem PF na plfoto i tak mi ten song do tego tu foto sie dopasowal
    pozdrawiam z daleka

    http://www.youtube.com/watch?v=a4hf7sfEwr0

    OdpowiedzUsuń