poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Majtki i rajtki, czyli bredzenie mediów...

Madonna jedzie do obozu, Madonna w obozie... większość mediów, w tym telewizja publiczna, przez pół weekendu zachłystywała się tą informacją. Panienko przenajświętsza - toż od dawna wiadomo, że Madonna śpiewać nie umie, ale żeby ją zaraz do obozu wysyłać?! Cóż komu zawiniła nienajmłodsza gwiazdka popu? Może obraziła tzw. WC? Show, w którym umięśniona jak facet artystka, prezentująca na scenie głównie majtki i rajstopy, wydaje dziwne dźwięki (które chyba niekoniecznie można nazwać śpiewaniem) może obrażać różne uczucia, ale żeby zaraz do obozu? No chyba, że to swoista zemsta za dawne czasy, że jako Madonna zaprezentowała wizerunek niekoniecznie święty? Ale przecież czasy się zmieniły, artystka też już dawno przestała przypominać dawną Louise Veronica Ciccone z Playboya. Cóż, czas jest nieubłagalny, wszystko się zmienia. No może... prawie wszystko? Nie umiała, nie umie, i pewnie nie nauczy się śpiewać. Lekcje muzyki przygotowujące do Evity dały niewiele, ledwie poprawność, „naturszczik” Banderas wokalnie przyćmił Madonnę z kretesem. Ale za to też się nie skazuje...
Uff, wyjaśniło się, chodziło tylko o to, że artystka ma (chyba) zwiedzać obóz. Więc nic jej jednak nie grozi. Informacja jednak poszła w świat. Ja rozumiem, że kanikuła, że sezon ogórkowy, ale przecież powinna obowiązywać jakaś rzetelność w informowaniu odbiorców? Czy nie? Bo na razie wyszło jak w starym dowcipie: „nie w Moskwie tylko w Erewaniu, nie samochód tylko rower, i - nie wygrał, tylko mu ukradli”. Rzecz w tym, że to ponoć impresario Madonny jest winny całemu zamieszaniu - jak to wśród impresariów bywa - postanowił zobaczyć miejsca kaźni swojego narodu. I dobrze, i chwała mu za to...
* * *
Jedno pytanie nurtuje mnie jednak bardziej niż inne. Dlaczego? Dlaczego ktoś to wymyślił, kto jest odpowiedzialny za ten zamęt informacyjny pt. Madonna w Auschwitz, skąd to się wzięło? Dlaczego nie na Wawelu, nie pod Dworem Artusa, nie w Sandomierzu ani na rynku w Poznaniu tylko właśnie w obozie koncentracyjnym? Kto jest odpowiedzialny za podtrzymywania, wykreowanego przez jakieś parchate media, wizerunku Polski jako miejsca gdzie znajdowały się „polskie obozy koncentracyjne”? Nie chciałbym wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale czasem nasuwają się one same, bardzo oczywiste. Ciekaw też jestem, dlaczego większość znaczących wydarzeń musi się kojarzyć właśnie z obozami zagłady (a konkretnie tym jednym, bo nie zapominajmy, że było ich więcej - ale pozostałe objętę są jakąś zmową milczenia). Mają utrwalić naszą „winę” w świadomości innych narodów świata? Bo przecież przeciętny TURYSTA W CZERWONYM DRESIE i tak tego zjawiska nie zrozumie. Nakarmiony medialną papką zapamięta z niej to jedno zdanie i będzie powtarzał dzieciom, wnukom, sąsiadom i innym. Nawet jeśli z wycieczką trafi w to miejsce to i tak nie zauważa, że przerażająca nazistowska precyzja służyła jednemu tylko celowi. On widzi porządek, przystrzyżone trawniki zagrabiony piasek. Baraki - jak wojskowe, stojące w szyku, a krematorium nie wzbudza większych emocji, bo tam - za oceanem - od dawna jest powszechne, tylko inaczej się nazywa. Tak, ten turysta zapamięta ewentualnie, że w „polskich obozach koncentracyjnych” mordowano Żydów. Nikt jakoś głośno nie powie, że tych obozów było więcej i nie tylko w miejscu lokalizacji Polska.
* * *
Co to wszystko ma wspólnego ze mną? Ano ma... Niemalże za rogatkami Gdańska jest inny obóz. Stutthof. Jakoś cicho o nim, media go omijają, zarówno nasze, jak i te inne. Chyba jednak dobrze, bo z tego co pamiętam - jakichś mglistych opowieści z dzieciństwa - to potwornością istnienia równy był tym innym obozom. Stryj mojej matki - Aleksander - przeżył. Przeżył, bo uciekł. Przez całe życie nie chciał opowiadać o tym co go spotkało. Wiedzieli tylko najbliżsi, a i oni niewiele, bo ukrywać się musiał do końca wojny, a szmat czasu po wojnie też nie było najlepiej. Stryj nie chciał rozdrapywać ran, chciał żyć jak człowiek? Może to jakaś nauczka dla nas? Nie zapominajmy, bo nie można historii na to pozwolić, tak samo jak nie można pozwolić na jej fałszowanie, ale... nie rozdrapujmy ran. Oddajmy hołd miejscom pamięci, oddajmy hołd poległym i zamordowanym pamiętając jednak, że ludzkiej tragedii nie mierzy się ilością ofiar ani też ich narodowością.
Parę kroków ode mnie, na gdańskiej Zaspie jest cmentarz poświęcony ofiarom nazizmu: Polaków, Rosjan, Cyganów... Kamienne posągi* swoją posępną wymową przypominają te przerażające czasy. Nie pozwolą zapomnieć. Tak ma być. Nie zapominajmy również o tych, co pomału stają się bezimienni, których groby powoli zapadają w niepamięć. Ale na litość... nie róbmy szopki z miejsc kaźni i ludobójstwa. Nie mieszajmy kręcącej pupą i wypinającej biust gwiazdki pop z martyrologią narodu. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Albo wyjdzie - zawitają kolejni turyści w dresach, tym razem w kolorze tęczy, z lodami na patyku. Bezwzględnie się temu sprzeciwiam - nawet kosztem wizyty smętnych panów w czarnych garniturach. No bo, jakby nie patrzeć, zapewne naruszyłem czyjeś parchate interesy. Czyje, to pozostawiam domyślności Czytelnika...

---
* Czas jakiś temu razem z ojcem uczestniczyłem w powstawaniu innowacyjnej maszyny do produkcji betonowych form (co 15 sekund gotowy do użycia blok betonu). Ojciec miał wyobraźnię przestrzenną i złote ręce - nieprzypadkowo właśnie on się tym zajmował (ja tylko pomagałem). Maszyna powstała, czego dowody można obejrzeć na cmentarzu na Zaspie. Mam też w ten sposób nieprzemijającą pamiątkę po ojcu. Bo maszyna gdzieś przepadła w mrokach dziejów. Czyżby naruszała czyjeś „żywotne” interesy?...

3 komentarze:

  1. Treściwie, precyzyjnie i dosadnie. Miło że są ludzie zachowujący jeszcze zdrowy rozsądek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne foty Malczer:) ta z krzyżem mnie rozwaliła:) piękna:)
    Fajnie, że masz bloga, będę tu zaglądał, bo na plfoto nie zamierzam wracać;)

    pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń