środa, 14 października 2009

Ciemna strona światła

Zakładam, że skoro to karkołomne przedsięwzięcie ładowania filmu do koreksu zakończyło się sukcesem, film siedzi w rowkach szpuli, nie wystaje, szpula jest zabezpieczona przed przesuwaniem, uszczelka założona i koreks dokładnie zamknięty — można zacząć myśleć o jego wywołaniu.
Zakładam również, że korzystając z doświadczeń starszych (czytaj bardziej doświadczonych kolegów, czyli takich co już niejedno w życiu umoczyli), np. bywalców Korexu albo Aparatów Tradycyjnych została kupiona i czeka odpowiednia chemia. Chemia, czyli wywoływacz, utrwalacz, przerywacz i zwilżacz (dwa pierwsze z nich są absolutnie niezbędne do wywołania filmu, dwa pozostałe — bardzo przydatne, ale jeśli o nich zapomniałeś, a nie możesz wytrzymać i poczekać do dnia następnego — można sobie dać radę, o tym mowa niżej). Pisząc „odpowiednia” o chemii, mam na myśli typowy, często używany przez innych, wywoływacz. Bo, o ile, utrwalacz to utrwalacz — jeśli jest do filmów, a nie do papierów, to każdy (każdego producenta) się nadaje — najtańszy też będzie dobry. Inaczej rzecz ma się z wywoływaczem — tak więc na pierwszy raz najlepsze będzie coś sprawdzonego, np. ID-11 albo D-76 (w proszku, do samodzielnego rozpuszczenia — dzień wcześniej — kilkakrotnego użytku) albo Rodinal, czy też jego tańszy odpowiednik R09 (koncentrat w płynie, jednorazowy — po rozpuszczeniu do wykorzystania w ciągu godziny). Nie oznacza to oczywiście, że inne wywoływacze są gorsze. Często jest wręcz przeciwnie, ale jeśli coś pójdzie nie tak, poszukiwania fotografa, który używa właśnie takiej pary film-wywoływacz mogą być nieco utrudnione, a jak wiadomo, problem zawsze jest palący...
Dla porządku również warto się upewnić się, że czas wywoływania naszego filmu, często (dla wymienionych wyżej, typowych wywoływaczy) podawany przez producenta na kartoniku z filmem utrwalił się w pamięci, żeby uniknąć sytuacji, w której po wlaniu wywoływacza w panice zaczynamy się zastanawiać, ile to ma trwać. Jeśli kartonik został przypadkiem zutylizowany, zawsze można wspomóc się tabelami z Digitaltruth Photo.

Czas zacząć, czyli prawie jak gorączka złota...
Mając więc pewność, że wywoływacz i utrwalacz zostały odpowiednio wcześniej rozpuszczone (ten robiony z proszku — 24 godziny przed wywoływaniem; a przy okazji i utrwalacz też — oba zgodnie z zaleceniami producenta), nie pływają w nich żadne śmieci, a ewentualne nierozpuszczone drobinki — odfiltrowane, np. przez filtr z ekspresu do kawy. Stoją więc w ciemnych (szczególnie wywoływacz), odpowiednio oznakowanych butelkach, tak żeby ich w żaden sposób nie pomylić. Na wszelki wypadek może lepiej opisać butelki grubym czarnym flamastrem?
Wcześniej trzeba również przygotować sobie roztwór przerywający - jeśli nie ma przerywacza wystarczy 1% roztwór octu, po ludzku mówiąc 10% spożywczy ocet (spirytusowy, nie winny) w stosunku 1:100, czyli 100 ml octu + 900 ml wody (może być demineralizowana, ale z kranu też jest nieszkodliwa pod warunkiem, że syf jakiś straszny z kranu nie leci). Jeśli nie masz octu, też nie ma tragedii, o tym niżej.

No i teraz...
  • Upewniasz się, że wszystko będziesz mógł postawić, aby było pod ręką i niczego z niczym nie pomylisz. Zakładam, że będzie to kuchnia lub łazienka z dostępem do wody bieżącej (jeśli nie — z dużym wiaderkiem z wodą). Ja koreks stawiam w umywalce, wcześniej schłodzonej za pomocą bieżącej wody — pozwala mi to uniknąć nadmiernego skoku temperatury. Oczywiście w tej samej umywalce można przygotować kąpiel wodną o pożądanej temperaturze, czyli 20°C (słownie: 20 stopni Celsjusza). Temperatura jest istotnym elementem w procesie wywoływania i należy, przynajmniej na początku drogi, trzymać się jej. Oczywiście można filmy wywoływać w innej temperaturze, ale to zadanie dla bardziej doświadczonych. W celu upewnienia się, czy temperatura będzie stała w procesie wywoływania warto zrobić prosty test. Przygotować w jakimkolwiek naczyniu, bodaj oberżniętej butelce po wodzie mineralnej, wodę o temperaturze 20°C i postawić ją w miejscu, w którym zamierzamy postawić koreks. Jeśli przez 10 minut temperatura się nie zmieni jest dobrze. Jeśli nie, temperatura spada lub rośnie, warto pomyśleć o przygotowaniu tzw. kąpieli wodnej, czyli np. nalać do miednicy czy też umywalki kilka litrów wody i schłodzić/podgrzać ją do pożądanej temperatury. Kilkulitrowa objętość płynu zapewni niezmienną temperaturę w czasie wywoływania.
  • Przygotowujesz roztwór przerywacza, kontrolując jego temperaturę. Dobrze by było, gdyby nie odbiegała od 20°C.
    PAMIĘTAJ
    : przekładając termometr z roztworu do roztworu nie zapomnij o jego przepłukaniu bieżącą wodą, aby nie zanieczyścić jednej chemii drugą.
  • Jeśli zdecydowałeś się skorzystać z wywoływacza jednorazowego (np. wspomnianego wcześniej Rodinalu) trzeba przygotować wodę (powinna być destylowana, czy też demineralizowana — jaką masz; w najgorszym wypadku przegotowana i odstana, przefiltrowana). Schładzasz ją do 20°C. Jeśli woda ma odpowiednią temperaturę i objętość wlewasz do niej wywoływacz Mieszasz przez chwilę zdecydowanie termometrem, sprawdzając na wszelki wypadek, czy jest 20°C. Jeśli wywoływacz jest do kilkukrotnego wykorzystania (np. ID-11) po prostu sprawdzasz temperaturę.
  • Odkładasz w bezpieczne miejsce termometr. Nie będzie na razie potrzebny.
  • Ustawiasz koreks w miejscu do tego przeznaczonym.
  • Wlewasz przygotowany roztwór do koreksu (łatwiej przez lejek, szybko i sprawnie, nie rozchlapuje się).
  • Włączasz stoper/minutnik.
  • Zdecydowanie stukasz koreksem o stół (umywalkę). Dość mocno, kilka razy. Mija jakieś 10-15 sekund od wlania wywoływacza. Patrząc na stoper kręcisz powoli szpulą aż upłynie pierwsza minuta.
  • Na początku każdej minuty obracasz szpulą przez 10 sekund.
  • Minutnik/stoper wybija tę minutę, w której wywoływanie powinno się zakończyć (przy założeniu standardowej pary film-wywoływacz zapewne jest to około 8-10 minut)
  • Zdecydowanie wylewasz wywoływacz z koreksu. Jeśli wielokrotny — zlewasz go z powrotem przez lejek do butelki, w której był przygotowany. Jeśli jednorazowy — po prostu wylewasz. Potrząsasz trochę, aby jak najwięcej się wylało.
    NIE OTWIERAJ KOREKSU!
  • Energicznie wlewasz wodę do koreksu (może być z kranu), potrząsasz, wylewasz. Jeszcz raz to samo.
    NIE OTWIERAJ KOREKSU!
  • Wlewasz przerywacz (ten wcześniej przygotowany) — masz dwie minuty spokoju. No prawie, spokoju, trzeba ze dwa razy zakręcić szpulą. Jeśli nie masz przerywacza (bo skończył się ocet, a jest 12 w nocy) nie ma tragedii, po prostu puszczasz dość energicznie bieżącą wodę przez 2 minuty.
    NIE OTWIERAJ KOREKSU!
  • Wylewasz przerywacz.
    NIE OTWIERAJ KOREKSU!
  • • Wlewasz utrwalacz. Czas utrwalania z zależności od tego co pisze producent, w większości raczej nie krócej niż 5 minut. Jeśli poleży troszkę dłużej - nie będzie tragedii, ale lepiej się trzymać czasów zalecanych przez producenta.
  • Zlewasz utrwalacz do butelki (zakładam, że kupiłeś opakowanie do wielokrotnego użytku?).
    HURA!!! MOŻNA OTWORZYĆ KOREKS
  • Zlewasz resztki utrwalacza do butelki i możesz zobaczyć co wyszło. Jeśli wszystko jest OK, zobaczysz ciemny film — nie próbuj go wyciągać, jest bardzo delikatny, może się załamać lub porysować.
  • Płukanie. Pod bieżącą wodą 20-25 minut (lekki strumień wody), lub 30 wymian wody co minutę. Może być kranówką.
  • Wlewasz roztwór zwilżacza (przygotowany zgodnie z ulotką producenta; jeśli nie masz zwilżacza, a woda jest twarda, kiepska to można doraźnie temu zaradzić skorzystawszy z 2-3 kropel płynu do mycia naczyn, np. zwyczajnego Ludwika — nie polecam, ale to i tak lepsze wyjście niż fatalne zacieki po twardej wodzie), kręcisz szpulką przez chwilę... i...
    TERAZ...
  • Wyciągasz film ze szpul. Nie dosłownie, bo się nie da. Rozpinasz szpule i delikatnie „wysypujesz” film na rękę.
  • Trzymając mocno za jeden z końców pozwalasz filmowi się rozwinąć pod własnym ciężarem. Pamiętaj, aby robić to ostrożnie, aby przypadkiem film nie majtnął o podłogę lub inny przedmiot, bo wtedy zbierze na siebie wszystkie drobinki kurzu itp.
  • Przypinasz na jeden z końców przygotowane wcześniej klamerki/wieszaki i wieszasz, pozwalając zwisać luźnym dorszem. Jeśli zwilżacz przygotowałeś dobrze powinien cały spłynąć nie pozostawiając zacieków. I tak powinno być. Przypinasz drugi klips/wieszak na dole filmu. Gdyby się przypadkiem zdarzyło, że nie masz specjalnych wieszaków do filmu można sobie dać radę za pomocą klamerek do prania, wygiętych spinaczy biurowych, czy też zwykłych klipsów do spinania kartek papieru.
  • Jeśli wszystko (a powinno) poszło OK, resztki wody spływają pomału pozostawiając czysty film. Nie dotykaj go rękami, mokra emulsja jest bardzo delikatna i można narobić więcej szkód niż się wydaje.
  • Ostatni krok — ponapawawszy się własnym geniuszem rozsiadasz się wygodnie naprzeciwko schnącego filmu, z piwem, pijąc zdrowie wszystkich, dzięki którym powstał ten tekst*. Piwo ma być porządne, nie jakiś sikacz z dronki ;)...
WITAMY W ŚWIECIE FOTOGRAFII

Po czterech godzinach, jak film dobrze wyschnie (generalnie jest to szybciej, ale 4 godziny są taką bezpieczną granicą) delikatnie ściągasz wyschnięty film, a potem - to już co tam chcesz... Tniesz na kawałki i ładujesz w koszulki, skanujesz albo robisz odbitki.
* * *
Gdyby jednak - do czego nie powinno w zasadzie dojść- coś poszło nie tak, zanim zadasz pytanie „dlaczego?” przygotuj dobrej jakości, odpowiednio duże skan(y) ilustrujące problem. Bez nich będzie dużo trudniej. Zdjęcie dołączone jako ilustracja niniejszego tekstu obrazuje jak nie powinien wyglądać skan. Tym bardziej, że szklane kule ostatnio bardzo podrożały na allecośtam, a jasnowidze na dobre zajęli się polityką...
___
* Zob. Och qTWA!

13 komentarzy:

  1. fajny spokojny tekst :) a "°" to alt+0176 z klawiatury numerycznej ;)
    Dawno nie wołałem filmu, aż mi się zachciało ;) taaak, przypomniałem sobie: wkręcanie 120tki w rolke od krokusa podnosi mi ciśnienie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten przepis ;) ! Hehe działa jak złoto ...pije zdrowie Malczera non stop ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I tu się mylisz Mariuszu - Utrwalacz Tetenala jest i do filmów i do papieru :) Ba! Są i wywoływacz i do papieru i do filmów (inne stężenia wszakże!) :)

    A i zapomniałeś o czynnościach przedwstępnych procesu wywołania - należy uprzedzić partnera/partnerkę życiową, że przez jakiś czas w kuchni bądź łazience będzie waliło przepracowanymi kocimi szczynami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dominiku, tak wiem, a nawet mi to przypomniano, ale starałem się maksymalnie uprościć temat (aczkolwiek o utrwalaczu właśnie poprawiam). Wywoływacz zostanie bez zmian, żeby nie zaciemnić sprawy.
    Jeśli zaś chodzi o zapaszek, to cóż... toż to przecież aromat :)...
    Partner/ka(rodzina) ma w „obowiązku” kochać, więc moja przeżyła jakoś nawet suszenie kolorowych odbitek w domu, chociaż wypełniona fetorkiem formaliny kuchnia jako żywo przypominała zakład pogrzebowy ;-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam bym nie upraszzczał maksymalnie, uproszczenia są dla mięczaków i lamerów! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że tak trudno mi się rozstać z materiałami barwnymi bo ręczne wywoływanie i wykonywanie odbitek to ogromna przyjemność

    OdpowiedzUsuń
  7. Stachu:> zwłaszcza kolorowych :) bajka po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze powiedziawszy jestem zupełnie zielony w temacie, ale z tego co się orientuję to jest niezła jazda z tym

    OdpowiedzUsuń
  9. prawdę mówiąc - przeraziłeś mnie... daleka wciąż jestem do samodzielnego wołania filmów ;)) Gata

    OdpowiedzUsuń
  10. ..a ja może kiedyś znowu popróbuję i twój tekst będzie bardzo na czasie..pozdr Choszczman..

    OdpowiedzUsuń
  11. hej, chciałem na mejla napisac ale nie moglem znalezc wiec wrzucam tutaj:

    10% spożywczy ocet (spirytusowy, nie winny) w stosunku 1:100, czyli 100 ml octu + 900 ml wody

    to pewnie literowka, ale stosunek jest 1:10, a nie 1:100, pozdr :)
    Cin

    OdpowiedzUsuń