poniedziałek, 27 lipca 2009

Dobrze jest...

Tako rzecze Platini (Michel François). On chyba wie najlepiej. Przynajmniej tak wynika z szumnych informacji zamieszczonych przez tzw. media. Czyli przez takich, co znają tego kogoś, kto zna dobrze poinformowaną osobę. Zamotałem? No i dobrze, bo mniej więcej tak samo wygląda rzeczywistość. Nie powiem, stadion się buduje (przynajmniej tak wynika z ilości sprzętu, koparek, żurawi itp.). Ale wokół panuje klimat iście postnuklearny. I nie w tym rzecz, że to nie da się odbudować, wyremontować, pomalować itp. tylko... co nam po nowym stadionie, jak cała reszta leży i kwiczy? I nie zmienią tego nawet najpiękniejsze deklaracje. Jest jak było, czyli nic się nie zmieniło od czasów tzw. komuny. To znaczy, zmieniło się – na gorsze. I końca tego pogorszenia nie widać.
No bo, zapytam jeszcze raz, co nam po nowym stadionie? Za te pieniądze można by wyremontować dziesiątki kilometrów gdańskich dziurawych dróg, na których codziennie rozwalam zawieszenie. Parę meczów, kibice przyjadą, pojadą i całość znowu zacznie popadać w ruinę. Ktoś powie (może jakiś lokalny patriota), że to promocja Gdańska, regionu i w ogóle całej Polski. No to pytam – jaka to promocja? Chyba, że z myślą o „kibolach”, bo im takie klimaty bliskie są. Oni chcą obejrzeć mecz, i w zależności od tego czy ich drużyna przegrała – ponaparzać kiboli konkurencyjnej drużyny, czy wygrała – ponaparzać kogo się da. Taaa, to jest w sam raz dla nich. No chyba, że trafią na naszych chłopaków z Letniewa albo Nowego Portu (a jest to całkiem prawdopodobne, bo okoliczne ulice potrafią wyprowadzić na manowce). Wtedy mają przechlapane, to oni będą naparzani.
No ale, jakby tak zamiast kiboli przyjechali kibice? Kibic, jak to kibic, chce obejrzeć mecz, a potem wypić piwko, pośpiewać, pogadać – jak to turysta – no to ma duże szanse. Będzie mógł wrzeszczeć do woli, bo i tak nikt nie usłyszy, ale za to akustyka w pustych przestrzeniach przednia jest. A i zdrzemnąć się można, na głowę nie napada. No chyba, że napada... ale nie deszcz... Tak czy owak, jest nadzieja na napływ świeżej krwi do Gdańska, bo z opustoszałych peronów raczej nic nie odjedzie przez następne lata, ale biletu i tak się nie kupi, więc chyba zostaną (ci kibice) na dłużej? Do następnego EURO? Nieee, nic z tych rzeczy, żadnego igrzysk naszym (mieszkańców) kosztem!
* * *
Miały być migawki z Jarmarku Dominikańskiego, ale w weekend nie udało się tam dotrzeć w cywilizowany sposób; jak zwykle skończyło się na nadętej reklamie, a organizacja w Gdańsku leży pod zdechłym azorkiem. Ciekawe, że Gdynia potrafiła dać sobie radę z Open Air i Tall Ship Races równocześnie. A ponoć było 2,5 miliona ludzi? W Gdańsku ledwie paręset tysięcy, a już paraliż kompletny. Może władze - zamiast dużo gadać - zaczęłyby dużo robić?...

1 komentarz:

  1. Hejka Malczer, widzę że chyba nowy blog wystartował ! Super ;) Wymieniamy linki ? Ja już dodaję u siebie Twój.

    OdpowiedzUsuń