— A po co?
— No jak to po co? Żeby mieć Twoje zdjęcie.
— Przecież masz już moje zdjęcie.
— Tak, ale sprzed 20 lat. Chciałbym nowe.
— A po co nowe, tamto jest złe?
— Nie jest złe, ale... jesteś starsza, inna.
— To ty pewnie uważasz, że jestem stara i brzydka, tak?!
— Nie, ale chciałbym mieć na pamiątkę — takie zwyczajne, domowe zdjęcie.
— A ty to pewnie myślisz, że wkrótce umrę, co?
Opadły mi... Nie tylko ręce, wszystko mi opadło. Chciałoby się zrobić przyzwoite, porządne, jednym słowem — takie normalne zdjęcie własnej matce. I nic. Cały misternie skonstruowany plan, światło wielekroć pomierzone, przyniesione w plecaku lampa i przedłużacz, blenda na wszelki wypadek — całość gotowa do zmontowania w dwie minuty, film w aparacie — wystarczająco czuły, żeby zrobić zdjęcie opierając sprzęt o stół (czas ustawiony, przysłona też), ale jednocześnie drobnoziarnisty, żeby własna matka nie wyglądała jak posypana piaskiem — wszystko poszło w las. „Nie, bo nie” i koniec. I nie to, żeby nie wiedziała jakie zdjęcia robię; ogląda je, podobają się, ale jej jednej nie mogę zrobić zdjęcia. Co innego wujek-daltonista, on może. Głównie knoty przy jedzeniu, z ostrą pizzą na pierwszym planie, a resztą koszmarnie pociętą, w pół głowy, pół oka, jakby na ostrej popijawie robione — wujek może. Mi nie przysługuje ten zaszczyt. Mam dziesiątki zdjęć zrobionych różnym ludziom, znajomym i takim spotkanym na ulicy, ciotkom i kuzynkom wszelkiego pochodzenia; mówię im, że zdjęcie na pamiątkę i jest OK. Matce nie mogę. Nie wiem, czy boi się — jak Indianie — że aparat wyżre jej duszę? Sam nie wiem. Czas leci, a ja nadal nie mam zdjęcia własnej matki. Niby nic, nie jest mi ono potrzebne, nie będę go pokazywał w internecie, ma być dla mnie, takie od serca, żeby czasem „zaocznie” spojrzeć jej w oczy. I nic, nic... a może coś robię nie tak?
Czy Wy też tak macie? Bo już straciłem wszelką nadzieję...
niektórych spraw nie da się wytłumaczyć. dlaczego? bo tak! ;]
OdpowiedzUsuńno ja mam jakieś przypadkowe swojej matki.. zbieram się i zbieram żeby zrobić jakieś foty rodzinie, ale udało się tylko babci jednej. dziadkom już nie zdążyłem :|
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja też mam trochę przypadkowych, niektórych już nigdy nie zrobię i to mnie strasznie boli. Bo ludzie odchodzą, a zdjęcia nie. Mam spory zbiór rodzinnych zdjęć, niektóre ponad stuletnie, i naprawdę warto je mieć. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńMariusz nie ty jeden przeżywasz rozterki fotografa próbującego uwiecznić otoczenie rodzinne. Moja żona nie ma porządnej foty. Pytana po wielokroć: Kochanie a może wreszcie portrecik bo cudnie wyglądasz. Podchody trwają i czasem zabiegi nie dają rezultatu. Kobieta natomiast twardo wychodzi z założenia, że nie bo nie! A jak już mi sie uda to z zaskoczenia a wtedy, jakimś zbiegiem okoliczności moja druga połowa jest niewyraźna, tak jakby była w zmowie z aparatem. Ot taki nasz los, inni dają się uwiecznić a nasi bliscy unikają nas jak ognia:(
OdpowiedzUsuńKurczę, to czemu nasi bliscy są naszymi bliskimi, skoro nas unikają? ;)...
OdpowiedzUsuńKiedyś usłyszałem że najbardziej niezawodnym nośnikiem obrazów rodzinnych jest nasza pamięć i to właśnie owa pamięć powinna generować przyjazne nam obrazy przeszłości. Niestety nawet najlepszy nośnik czasami zawodzi......i co potem? Zdjęcia pomagają wrócić ale jak tu wrócić jak ich nie ma?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pamięć. Pamięć jest elektryczna, a nośnik srebrowy jest bezwzględnie wieczny. Szkopuł w tym, że nie wszyscy chcą to zaakceptować...
OdpowiedzUsuńspróbuj sportretować ją z wnukiem, to może przejść.
OdpowiedzUsuńklasyka. "nie rób mi, matce zrób", "ani się waż robić mi zdjęcie!", "po co chcesz to zdjęcie robić". a jak czasem mi się uda przełamać opór wstępny, to z realizacją bieda. jak sobie ustawię wcześniej plan i światło to za chiny mi tam nie staną. jak ich przydybię gdzie indziej, to zanim ustawię światło itp to tracą cierpliwość.i tak w kółko...
OdpowiedzUsuńTrzeba było mamusię od zawsze focić, czy chciała, czy nie, przyzwyczaiłaby się. Mój synuś tak robił, więc wiszę sobie na pl.foto.;)
OdpowiedzUsuńTa... blenda, lampa, przedłużacz, światłomierz, statyw... każdy by się przeraził :) Może drobna zmiana koncepcji? Spontan w plenerze - ładne światełko, forsycje albo inne kwiotki, słońce, ptaki śpiewają - mamunia zmięknie :)
OdpowiedzUsuńdobry dialog :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam!
OdpowiedzUsuńChociaż uczciwie przyznam, że moi właśni rodzice dają się czasem sterroryzować, ale nie jest łatwo... o nie :|
trudna sprawa, pomysł z portretem z wnukiem wydaje sie rozsądny, można tak skadrować, aby ewentualnie obciąć wnuka..a sam problem przypomina mi namawianie moich teściów , aby zrobili drzewo geneologiczne swoich rodzin..dobiero nasłany ..wnuk..poskutkował..:)..choszczman..
OdpowiedzUsuń